Jak rozumiem doświadczenie wysokiej wrażliwości?

Na temat wysokiej wrażliwości jest już całkiem sporo dostępnej wiedzy, dlatego teraz nie będę wchodziła w opis występujących tu symptomów ani nie chcę omawiać, co należy robić, żeby siebie wspierać. Chcę mówić o samym zjawisku wysokiej wrażliwości i o tym, w jaki sposób według mnie dochodzi do wysokiej wrażliwości. Sama też należę do osób wysoko wrażliwych, więc poniższe refleksje są wyrazem moich osobistych doświadczeń oraz przemyśleń na ten temat.

Każda istota potrzebuje empatii. Świat w którym wzrastamy raczej taki nie jest. Od pierwszych chwil naszego życia jesteśmy narażeni na dużą intensywność bodźców i poczucie oddzielenia. Na szczęście stopniowo o tym zaczyna się mówić i widać pewne zmiany, np. gdy ja urodziłam się nie było zwyczaju kłaść dziecka na brzuchu matki, co robi się teraz. Dziecko  podczas pobytu w szpitalu było odseparowane od matki. Matka i dziecko znajdowali się nie tylko na innych salach, ale często na innych oddziałach. Matka na oddziale położniczym, a dziecko na noworodkowym. Dziecko przynoszono do matki tylko na czas karmienia. Tu nastąpiły nowe procedury. Dzieci po kilku godzinach od porodu znajdują się w tym samym pokoju co matka, żeby od początku było zaopiekowywane właśnie przez nią. Nadal jednak jest tak, że w chwili porodu, gdy dziecko przychodzi na świat najczęściej doświadcza intensywności świateł, dźwięków, za krótko leży na brzuchu matki, a to jest czas na otulenie dziecka w jego przeżyciu. Podczas porodu bardzo często noworodkowi towarzyszy silny lęk. Poród może być dla dziecka, a nieraz też dla samej matki doświadczeniem granicznym. Tu pozwolę sobie na dygresję. Warto korzystać z usług doulii , która zapewnia wsparcie fizyczne, emocjonalne i informacyjne podczas ciąży, podczas porodu i po porodzie. Może zadbać, żeby na sali porodowej były przygaszone światła, żeby była włączona relaksacyjna muzyka. Zadaniem doulii jest dbanie o to, żeby na sali porodowej panowała bardziej przyjazna atmosfera. Jeśli jest z nią kontakt wcześniej to pomiędzy kobietą ciężarną a doulą tworzy się więź i później rodząca ma zaufanie i oparcie w tak ważnym i trudnym dla niej momencie w innej kobiecie.

Wracając do pierwszych chwil życia dziecka. Po porodzie dziecko jest przejmowane przez położne. Następuje wycieranie dziecka, odsysanie z jamy ustnej i nosowej, jest ważone i mierzone, na koniec ubierane. To wszystko dokonuje się sprawnie, profesjonalnie i bardzo technicznie. I dziecko to czuje. Odbiera całym ciałem nie miłość, ale obcość dotyku. Jak wspomniałam wcześniej po porodzie dziecko na kilka godzin trafia na oddział dla noworodków, żeby matka mogła odpocząć. Dziecko też odpoczywa, ale z dala od matki.

Jest to ogólny opis sytuacji porodowej przebiegającej w sposób fizjologiczny, bez komplikacji. A co jeśli poród się przedłuża, albo występują inne komplikacje? Napięcie i stres, który temu towarzyszy jest dużo silniejszy. Dziecko odbiera to jako sytuację zagrożenia życia (i często nią jest).

Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że większość osób nosi w sobie traumy po doświadczeniu okołoporodowym. To są pierwsze zapisy po przyjściu na świat, które w nas się tworzą. Dobrze jest jeśli później wszystko idzie zgodnie – matka jest na tyle dojrzała, żeby zaopiekować w sobie i w dziecku to doświadczenia i ma wokół wsparcie bliskich osób. Dobrze jest jeśli rodzice są na tyle świadomi, żeby wspierać dziecko w jego wzrastaniu, oraz poświęcają sobie wzajemnie czas i obdarowują uczuciem. Są uważni, empatyczni. Potrafią dbać o swoją przestrzeń życiową i nie ulegają presji zewnętrznej. Opisałam „poprawną” sytuację pierwszych chwil życia dziecka. Potem przychodzą kolejne doświadczenia (również te z poza domu rodzinnego, z innych środowisk, ze szkoły, z grupy rówieśniczej) i prawda jest taka, że nawet jak to są najlepsi rodzice dochodzi do momentów opuszczenia emocjonalnego dziecka i nieuważności, choćby dlatego, że matka i ojciec nieraz sami są sfrustrowani i nie tylko trudno jest im rozpoznać, ale i zaspokoić własne potrzeby. Głód własnych potrzeb najczęściej przysłania możliwość widzenia potrzeby innych osób. Poza tym bardzo prawdopodobne jest, że rodzice też przeszli w przeszłości „trening” pomijania ich potrzeb, w rezultacie czego byli lub nadal są wobec siebie mało empatyczni. Chcę przez to powiedzieć, że świat, w którym żyjemy ciągle jest mało empatyczny, a co za tym idzie sami jesteśmy za mało empatyczni dla siebie i innych. Często nosimy w sobie zapisy psychicznych (nieraz dosłownych) opuszczeń. W życiu dorosłym opuszczamy siebie samych kiedy pomijamy różne własne potrzeby. Gdy nasze potrzeby nie są w polu naszej świadomości to tak, jakbyśmy nie byli dla siebie ważni. Stąd między innymi poczucie niskiej wartości. Chcesz być dla siebie ważna/ważny – bądź uważna/ny na swoje potrzeby. To jest przejawem empatii i troski wobec siebie.

Chcę jeszcze wrócić do kwestii obciążenia traumami. Możemy nosić w sobie „zapisy” przeżytych przez nas traum, co więcej są już badania, które potwierdzają, że dochodzi do „dziedziczenia” traum i te przekazane traumy zmieniają zapis w strukturze DNA. Dobra wiadomość jest taka, że uzdrowienie traum również zmienia zapisy w strukturach DNA. Sądzę, że doświadczenia pokoleniowe również wpływają na naszą wrażliwość.

O wysokiej wrażliwości mówię tutaj w sensie pewnych konsekwencji szeregu trudnych zdarzeń, które mogą nas przeciążyć już w bardzo wczesnym okresie życia. To tak, jakbym mówiła o wysokiej wrażliwości, jak o dysfunkcji. Nie zupełnie tak jest. Niewątpliwie mogą gorzej funkcjonować osoby, które mają za sobą traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa, szczególnie te, którym brakowało wsparcia i zaopiekowania ze strony dorosłych. Wiemy, że trudne doświadczenia, stres mocno przeciążają nas dorosłych, a co dopiero dzieci, gdy w swej konstrukcji są tak delikatne. Żebyśmy mogli przeżyć niezbędne jest działanie różnych mechanizmów obronnych, inaczej mówiąc adaptacyjnych. Jak sama nazwa wskazuje mechanizmy te mają nas chronić, żeby różne trudne sytuacje były dla nas mniej bolesne. Mają nas osłaniać przed cierpieniem. Bez tego nie byli byśmy wstanie przetrwać. Dopiero z czasem kształtuje się w nas ego – to między innymi ta część osobowości pomaga nam w późniejszym okresie życia radzić sobie z trudnościami.

Mate Gabor, znany psychoterapeuta twierdzi, że wysoka wrażliwość jest cechą wrodzoną. Uważa, że dzięki tej wewnętrznej dyspozycji ludzie mogą być bardziej twórczy, kreatywni, współczujący. Mogą wnosić tą wrażliwość w życie społeczne i będzie to ubogacające dla nich samych i dla innych. On również zwraca uwagę na to, że ważne jest w jakich warunkach się wzrastało. Jeśli otoczenie było wspierające to osoby takie częściej przejawiają pozytywną energię, ale jeśli takie nie było, to wysoka wrażliwość może być nie tylko nie wykorzystanym potencjałem, ale stanowić źródło cierpienia, a nawet destrukcji (w postaci depresji, agresywnych odreagowań, a nawet samobójstwa).

Jeśli o mnie chodzi mam wrażenie, że bardziej wrażliwa staję się z wiekiem. Przypuszczam, że wcześniej pewien rodzaj znieczulenia był spowodowany przez różnego rodzaju mechanizmy obronne w tym przez dysocjacje. Można by pomyśleć, że pogorszyło mi się, ale ja myślę o tym inaczej. Wydaje mi się, że teraz, gdy jestem bardziej „odsłonięta”, w pewnym sensie bardziej delikatna dzięki nabytym umiejętnościom i nabytej sile mam więcej oparcia w sobie samej. Wspiera mnie również świadomość, że mam wokół siebie bliskie, życzliwe mi osoby. Jestem też osobą wierzącą i jest to bardzo istotny aspekt mojego życia. Ciągle zmieniam się, a wraz z tym zmienia się moje życie. Lubię ten stan bycia w drodze 🙂

Czy odnajdujesz jakieś własne doświadczenia w powyższym opisie?

Wkrótce ma ukazać się książka Mate Gabora „Mit normalności”. Na pewno sobie ją kupię. Tymczasem polecam film/prelekcję: “Odwagi” Brene Brown na platformie Netflix.

#wysokawrażliwość #trauma #doświadczenieokołoporodowe #blogszczyptaciszy.com